Przy okazji rozmów o produktach spożywczych przypomniałem sobie wizytacje w
różnych fabrykach spożywczych. Szczególnie dwie:
Fabryka
"jedzenia w proszku" - też właściwie była otwarta w całości... no
prawie. Wszystko sterylne, czyściutke - jak to w laboratorium. Stosy
worków z różnymi półproduktami i substancjami opisanymi nic nie
mówiącymi dla laika symbolami. Warzyw ani owoców to ja tam specjalnie
nie widziałem. Widziałem za to mieszalniki, automaty paczkujące - każdy
facet uwielbia patrzeć jak to pracuje. Tajemnica też była, na pewno ta
jedna. Do dziś nie wiem jak produkuje się kostki rosołowe - tam nam wejść
nie pozwolono... Profilaktycznie więc postawiliśmy w domu od tej pory
na rosół z prawdziwej kury, czego i wam życzę :)Celowo nie podaję nazw producentów, bo nie wypada tak odpłacać za ich gościnność.


