Gdy słucham - a niestety nie da się za bardzo od słuchania uciec - tego co mówią politycy chlubiący się dotąd wygraniem tylu wyborów pod rząd, to zastanawiam się kim im się wydawało, że rządzili przez prawie ostatnią dekadę? Co myśleli utrącając i mieląc podpisy pod inicjatywami obywatelskimi w ważnych dla ludzi sprawach? Co myślała taka pani poseł szydząc z przedstawicielki ruchu społecznego, który podpisem poparło milion ludzi? Pewnie myślała, że dopóki jest PiS a ona taka ładna i elokwentna, to ona i tak pozostanie lepszą alternatywą... Okazuje się, że wcale tak być nie musi.
Obecna sytuacja, pomimo starań wizerunkowych, nie wygląda wcale na przebudzenie rządzących! Wygląda raczej jak sen jakiegoś wariata! Ekspresowe referendum w sprawie ustrojowej - okazuje się, że można. Jutro pewnie okaże się, że można nie brnąć w idiotyczne i coraz to nowe "reformy oświaty", że VAT 19% byłby i dla gospodarki i dla budżetu lepszy... Gdzie jednak zakopiemy ekspertów, którzy dotychczas mówili, że tak jak jest, jest optymalnie i że lepiej się nie da?
Lepkie od wyborczej wazeliny motto władzy, które się wyłania to:
ZROBIMY DLA WAS WSZYSTKO CO OD DAWNA POSTULOWALIŚCIE, TYLKO... POZWÓLCIE NAM NADAL WAMI RZĄDZIĆ (bo nikt tak jak my, się do tego nie nadaje).
Głęboko wierzę, że czasy, kiedy Polacy tę śpiewkę bezkrytycznie kupowali, odchodzą właśnie w niebyt i że nigdy nie wrócą.
Że artykuł Konstytucji, który mówi o zwierzchniej władzy Narodu w państwie, a rządzących stawia w charakterze TYMCZASOWYCH i ODWOŁYWALNYCH jego reprezentantów, wreszcie zacznie w Polsce obowiązywać!
Możemy się różnić w kwestiach światopoglądowych, religijnych, stosunku do nauczania historii w szkołach, przymusowych szczepień, selekcji genetycznej i in vitro, polityki gospodarczej czy zapatrywaniach każdą inną sprawę, ale w jednym musimy się dla naszego wspólnego dobra zgodzić: słuchanie obywateli przez władzę, nie może być w demokracji kaprysem, na który władza pozwala sobie raz na 4 lata, przy okazji wyborów.