![]() |
Sxc.hu |
Czytałem ostatnio ciekawy artykuł o tym, że naukowcy doszli do wniosku, ze występowanie wielu chorób (w tym nowotworowych), ma jednak charakter losowy. Są oczywiście czynniki sprzyjające (palenie, picie, złe nawyki żywieniowe itp.), ale generalnie w większości przypadków chorych trudno znaleźć jednoznaczny związek z czymkolwiek z ich przeszłości.
Co z tego wynika dla powyższej sprawy? A no to, że skoro chorowanie jest jednak w dużym stopniu losowe, fundamentem finansowania leczenia powinno być ubezpieczenie. I tak teoretycznie mamy obecnie, przy czym ubezpieczyciel miernie wywiązuje się ze swoich zobowiązań. Odpowiedź na to dlaczego tak jest, jest dość prosta: NFZ jest bowiem ustawowym monopolistą. W dodatku bodaj drugą co do wielkości zarządzanych środków publicznych instytucją w Polsce.
Czy nie powinno nam to czegoś jednak nasuwać? Czy równie marnie nie wyglądałoby działanie ubezpieczyciela OC samochodu, gdyby w Polsce była jedna, w dodatku państwowa firma? Wystarczy sięgnąć kilkanaście lat wstecz. Dziś nikt nie kwestionuje tego, że to nie geniusz żadnego ministra, a konkurencja posłużyła kierowcom: spadły składki, powiększył się pakiet dodatkowych usług, wypłaty odszkodowań są błyskawiczne (choć oczywiście nie zawsze są powody do zadowolenia ze wszystkiego). Jest jednak lepiej: kierowca jest klientem a nie petentem - bez dwóch zdań!
Dlaczego, jak w samochodowym OC, gdzie nie ma przymusu ubezpieczania się w konkretnej firmie, a tylko sam obowiązek ubezpieczenia, tak w ochronie zdrowia nie znieść przymusu korzystania z usług wątpliwej renomy NFZ? Tymczasem wczoraj usłyszałem o zupełnie innym pomyśle rozwiązania problemów polskiej służby zdrowia: trzeba podnieść składkę zdrowotną, bo NFZ ma za mało. Doprawdy? Można dać wiarę bzdurze, że dofinansowanie monopolisty zmieni coś na lepsze, a nie odwrotnie? Śmieszy i straszy mnie to tak samo, jak fakt, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zajął się sprawą lekarzy, którzy odmówili podpisania umów z monopolem NFZ... Podniesienie składki zdrowotnej bez zmiany fundamentalnej zasady działania systemu, to tylko sposób na to, jak nas bardziej, ale nie uszczęśliwić, lecz okraść.
Dopiero konkurencja w ubezpieczeniu zdrowotnym może coś zmienić na lepsze - skutki monopolu są jak widzimy opłakane i będą tym bardziej opłakane im więcej środków będzie w jego dyspozycji. Dziwię się, że można głosić coś przeciwnego.
Na koniec jeszcze jedna myśl, dla tych zdrowych, którzy nie do końca wierzą, że sytuacja w polskiej służbie jest opłakana i to od dekad i że to opłakanie ma charakter niemalże programowy. Gdyby sytuacja w polskiej służbie zdrowia nie była opłakana, filarem tego systemu, lub co najmniej jego głównym dobrodziejem, nie uznawano by ... WOŚP. WOŚP, które zbiera 50-60 milionów rocznie, naprzeciw 60 MILIARDOM składek zdrowotnych, którymi wszyscy Polacy pokornie rocznie zasilają do NFZ. Może WOŚP, pomimo wielu kontrowersji, ze swoim ok. 1/1000 wkładem do systemu zdrowia znaczą zatem więcej niż "NFZ-owskie państwowe" 999/1000?