poniedziałek, 1 lipca 2013

Prosty sposób by przekonać się czy "świat rzeczywiście potrzebuje GMO"

Internet obiegają kolejne informacje o  druzgocącym wpływie spożywania GMO na organizmy żywe. Ostatnio czytałem coś o szczurach, jeszcze wcześniej o bydle, teraz o trzodzie chlewnej. 

Szokujące zdjęcia pokazują spustoszenia dokonane przez żywność GMO!
Nowe, przełomowe badanie pokazuje, że konsumpcja paszy zawierającej GMO
szkodzi trzodzie chlewnej. Badanie wykazało, że karmienie świń paszą składającą
się z genetycznie modyfikowanej soi i kukurydzy wywołało wzrost ciężkiego
stanu zapalnego żołądka o 267% w porównaniu z grupą karmioną paszą
bez GMO. Różnica u samców była jeszcze większa: wzrost o 400%.
Wyniki badania są zaskakujące i statystycznie istotne.
Zwolenników GMO, aby nie powiedzieć: piewców GMO i dobrodziejstwa jakie niosą one światu, to jednak nie przekonuje, mimo, że mówimy nie o twórczości blogerskiej, tylko rzetelnych badaniach i dowodach naukowych, które jednoznacznie mówią: 

GMO nie jest obojętne: ono szkodzi! 

"To nic" - zdają się mówić obrońcy - korzyści (zyski) daleko przewyższają te szkody, poza tym, nie można przenosić wyników badań ze szczurów wprost na ludzi... Ciekawe zatem jak, jeśli nie na zwierzętach, testuje wstępnie inne produkty, zanim dopuści się je do testowania u ludzi. W przypadku GMO takich badań nigdy nie było, albo zostały one ukryte!

Nie wchodźmy jednak w spór naukowy - zostawmy to z jednej strony lobbystom i naukowcom, którzy nie sprzeniewierzają się rzetelności - z drugiej, jako że sami i tak nie będziemy w stanie zważyć żadnych argumentów, zdając się na ledwie na zaufanie do jednej czy drugiej strony.

Istnieje jednak bardzo prosty sposób na to, aby przekonać się co o GMO sądzą konsumenci i na ile "świat GMO rzeczywiście potrzebuje". Sposób z realizacją którego w świecie "wolności na każdym kroku" problemów być żadnych nie powinno. Jakiś przełomowy sposób, rewolucja? - zapytacie. Nie, sposób bardzo prosty, fundamentalny.  

Jedyne czego powinniśmy się domagać w/s GMO, to nie wysadzenia siedziby Monsanto (czy podobnych trucicieli) bronią atomową, ale:

OBOWIĄZKU JEDNOZNACZNEGO OZNACZANIA KAŻDEGO PRODUKTU SPOŻYWCZEGO MAJĄCEGO ZWIĄZEK CZY ZAWIERAJĄCEGO GMO, W SPOSÓB WYRAŹNY I CZYTELNY. 


W obecnym stanie prawnym, nawet materiał siewny nie musi być oznaczany, nie mówiąc już o produktach przetworzonych, czy mięsie zwierząt karmionych paszą GMO. Przemysł GMO najbardziej zdecydowanie broni właśnie tego, aby konsumenci nie mieli podstaw do świadomego wyboru (innego niż - póki co! - cena), bo to jak pokazują badania w wielu krajach świata, było by to gwoździem do trumny plantatorów GMO i całego przemysłu opierającego się na GMO.
Na wysokości lobbystycznego zadania stanęła w Polsce nawet partia obecnie markująca rządzenie, co widać w mętnym filmie (usuniętym już razem z kontem z YT, za notoryczne łamanie praw, nomen omen, autorskich) z obrad komisji sejmowej nad ustawą o nasiennictwie - o czym pisałem w notce Zobacz jak rząd PO/PSL de facto broni GMO w komisji sejmowej!.
Tylko wtedy gdy materiał siewny i każdy produkt GMO będzie oznaczany, będziemy mogli mówić o rzeczywistym wyborze konsumentów. Jeśli ktoś będzie chciał się truć dobrowolnie, będzie mieć takie prawo.

Trend jest niestety odwrotny: w prawie jest tendencja do uznania GMO za materiał równoprawny naturalnemu, gruntownie przebadany i bezpieczny dla zdrowia. W "kolebce wolności i demokracji" Obama podpisał nawet niedawno ustawę, którą okrzyknięto "ustawą o ochronie Monsanto", w myśl której firmy zajmujące się organizmami modyfikowanymi genetycznie (GMO) i inżynierią genetyczną (GE) mają prawo do sadzenia i sprzedawania takich roślin mimo braku jakichkolwiek odpowiedzi na zagrożenie dla zdrowia konsumentów. Biznes ma po prostu rządzić i tyle.


Na koniec przydałby się apel do polityków i link do jakiejś petycji on-line?

Zobacz poradnik:
Jak kupować produkty, które nie zawierają GMO?
Z wielu powodów nie sądzę jednak aby to podziałało - głównymi są: poprawność geopolityczna, a drugim  pieniądze. Gdyby zresztą chcieli, to tak oczywistą sprawę, już dawno by uregulowali. Może i zresztą chcą, ale wybierają lepszy dla siebie interes. Zostawmy ich więc pogrążonych we wzajemnej walce i w fundamentalnych dla przyszłości sporach o to, kto ma ładniejszy krawat, czy o to, który z nich chce lepiej, a który lepiej umie. 

Pierwszy krok w dobrą stronę powinien postawić nie kto inny jak sami producenci - ci uczciwi, a ich wciąż nie brakuje, choć wielu walczy na skraju bankructwa.
Nie są to producenci topowych marek, które znamy z reklam, ale czy to ważne? Nic nie stoi na przeszkodzie aby umieszczać na produktach choćby takie znaki jak ten obok, skoro prawo tego nie zabrania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz