Rzeszów powiększa się od 2005. Ale o dziwo jeszcze w 2012 używano tam dokładnie takich samych argumentów za dalszym poszerzaniem granic miasta jakich używa się dziś w ZG:
Z małymi miastami nikt się nie liczy. Dlatego realizujemy strategię 200 plus 200. Chcemy, żeby Rzeszów miał tyle tysięcy mieszkańców i tyle km kw. powierzchni. Wówczas stanie się poważnym graczem, branym pod uwagę przez firmy consultingowe pracujące dla wielu inwestorów - Samorządowa bitwa o granice Rzeszowa - TVP Regionalna - Telewizja Polska S.A. - http://is.gd/XNFT9IMam po tym stwierdzeniu takie wrażenie, że poszerzanie działa na władze miast trochę jak narkotyk i postrzegane jest jako panaceum na wszystkie miejskie bolączki. Czy słusznie?
Warto nadmienić, że dług publiczny Rzeszowa w ciągu 10lat ostatnich wrósł 5-krotnie, choć miasto ma przy tym obecnie dość niski wskaźnik bezrobocia - ok. 8.5%. Warto jednak patrzeć szerzej na kontekst miejski Rzeszowa przytaczając jego przykład. Np. miasto to - pomimo sporych nakładów - nie rozwiązało kluczowych problemów komunikacyjnych, co mówią sami eksperci, którzy ich rozwiązanie upatrują w budowie... metra. Miasto nie wywiązało się także z wielu składanych - nawet nie tak hojnie jak Zielona Góra - obietnic połączeniowych. Do tego stopnia się nie wywiązało, że mieszkańcy kilka włączonych miejscowości optowali za ponownym przyłączeniem do gminy wiejskiej.
Kolejna sprawa - mówienie, że w Zielonej Górze nie ma miejsca "pod rozwój przemysłu", kłóci się jak dla mnie ze zdrowym rozsądkiem. To, że nie "przemysł" a MSP są główną siłą napędową miasta - i czas to wreszcie zrozumieć. Jeśli kiedykolwiek miałaby w Zielonej Górze np. montownia samochodów, to zapewniań, że nie będzie to wynik starań żadnej miejskiej instytucji czy rozbuchanych wydatków promocyjnych miasta, tylko wybór oparty na czysto biznesowej kalkulacji - do czego władze miejskie nie są zasadniczo potrzebne, jako że zasady działania instytucji miejskich regulują jawne akty prawne.
Drugie: kolejka inwestorów chętnych do rozpoczęcia biznesu w rejonie zielonogórskim - GDYBY TAKA KOLEJKA BYŁA - już dawno rozładowałaby się w okolicach Zielonej Góry, czerpiąc siłę roboczą z terenu miasta. Próba wmówienia mieszkańcom, że najważniejszym aspektem dla kogoś kto chce inwestować i zarabiać, jest działanie w granicach administracyjnych jakiegoś konkretnego miasta jest bujdą! Miasto ma taki interes - to oczywiste. Wystarczy spojrzeć na stopień zagospodarowania terenów tzw. spalonego lasu - jakby nie było terenów inwestycyjnych w granicach miasta.
Miliard z Unii obiecywany po połączeniu - fajna sprawa, tylko jak wyglądała Zielona Góra dotychczas w rankingach polskich miast na prawach powiatu w pozyskiwaniu środków z UE? Podpowiadam: 2013 - 44, a w 2012 - 45 miejsce na 59 miast (ranking obejmował wskaźniki odniesione do liczby mieszkańców) - ranking-samorzadow-europejskich-2013.pdf - http://is.gd/N8hrcC Czy tak odległą pozycję Zielonej Góry można tłumaczyć tylko małym terenem miasta, czy niską liczbą mieszkańców? Czy dodatkowe 20 000 mieszkańców zaważyłoby, a jeśli tak to w jakich potencjalnych projektach to przesądziło?
Wracając do Rzeszowa: skoro już ten przykład padł. Istnieje tam tzw. Rzeszowski Obszar Funkcjonalny - http://is.gd/NWWXvG, związek gmin który wspólnie pozyskuje środku na rozwój publicznej infrastruktury okolic Rzeszowa. Dlaczego nie w Zielonej Górze? Dlaczego chociażby nie rozszerzyć Statutu obecnego Zielonogórskiego Związku Gmin tak, aby mógł realizować podobne do ROF zadania?
To lepsze niż obietnice, z których wiele się zwyczajnie nie dodaje oraz inne, z dotrzymaniem których każda następna władza będzie poważny problem, ze szkodą dla swego autorytetu jak i dla 140 tys. mieszkańców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz