Dlaczego to robi, dlaczego sam się topi? Dla korzyści czysto politycznej. Przekaz jest prosty: "nie wierzcie tym, którzy teraz nie rządzą, a mówią, że można / trzeba w Polsce obniżyć podatki. Oni są w opozycji i kiedyś tak jak ja, będą was przepraszać". Niektórzy mówią, że to cynizm i hipokryzja, ja twierdzę, że to nic nadzwyczajnego w polskiej polityce. Tak po prostu działa efekt koryta.
Jest jednak jedno nad czym przejść do porządku dziennego nie sposób.
Kłamstwo ekonomiczne, które się Polakom wpaja:
podatków obniżyć się w Polsce nie da, bo spadną wpływy do budżetu i spadnie - już i tak nie najwyższa, jakość usług publicznych.
Gdzie tu kłamstwo? W istocie tego zdania. Obniżka stopy podatków wcale nie musi powodować spadku wielkości wpływów do budżetu. Co więcej, praktyka ostatnich lat - także w Polsce, pokazała, że im niższe podatki, tym większe wpływy do budżetu!
Niemożliwe? Ależ w skali makro - możliwe!
- więcej zostaje w kieszeni podatników, których siła nabywcza się zwiększa, co przekłada się na wzrost konsumpcji / inwestycji / oszczędności, które stymulują gospodarkę
- więcej zostaje w przedsiębiorstwach, które mogą pożytkować te środki na różne cele: rozwój technologiczny, inwestycje w nowe obszary działania, marketing, innowacje itd. - to także oddziałuje pozytywnie na gospodarkę, konkurencyjność czy bezrobocie. Ostatecznie: nawet jeśli jakiś prywatny przedsiębiorca dodatkowe zyski zechce skonsumować, stawiając sobie dwunastą willę z basenem, to także pozytywnie wpłynie na gospodarkę - sam jej przecież nie zbuduje!
- więcej osób będzie skłonnych do ujawniania wszystkich swoich dochodów czy ujawnienia ich w ogóle, przez wyjście z szarej i czarnej strefy - nawet jeśli to nie wpłynie na gospodarkę - oni przecież już w niej funkcjonują - budżet odniesie wymierne korzyści.
- ożywienie gospodarcze, wzrost liczby konkurujących o klienta firm, sprawi także, że firmy te zaczną konkurować o pracowników: stwarzając im lepsze warunki pracy, konkurując o ich utrzymanie / przyciągnięcie nowych, większymi zarobkami - to także spowoduje wzrost wpływów do budżetu. Konkurencja zachęci także pracowników do podnoszenia swoich kwalifikacji, poszerzania wiedzy... - to będzie stymulować sektor edukacyjny
- wszystko powyższe przyciągnie także kolejnych inwestorów zagranicznych, chcących oferować rosnącemu zdrowo rynkowi swoje produkty czy usługi - to także praca przy ich produkcji albo dystrybucji dla Polaków! To byłoby prawdziwe wykorzystanie możliwości Unii Europejskiej
Czy nie tego przede wszystkim potrzeba Polakom, aby przestali snuć plany emigracyjne, a może i zaczęli myśleć o powrocie, chętniej zakładali rodziny lub je powiększali? Cóż innego, jeśli nie nasz "centralnie reglamentowany dobrobyt" i kompradorski kapitalizm wygania ich z Polski albo spycha w marazm? No przecież nie perspektywa dojścia PiS do władzy!
No cóż, ja jednak jestem w opozycji do Pana Tuska. Niewykluczone więc, że będę też kiedyś przepraszał, za głoszone poglądy - to jednak niepewne. Pewne jest za to jedno: nieznane mi jest zupełnie to spojrzenie na gospodarkę z perspektywy koryta, którą Premier zdążył przez lata rządzenia przesiąknąć, zapominając zupełnie o tym co jest pierwotne, a co wtórne - gospodarka czy budżet państwa, obywatel czy państwo.
![]() |
Nie dajcie się zwieść: te barany przy korycie, to także my - zawsze kiedy dajemy się nabierać na tzw. "państwo opiekuńcze". Wielu Polaków w ostatnich latach zrezygnowało z jego "opieki". |
Staram się nie oglądać takiej dyskusji jak ta między Gwiazdowskim a Szumlewiczem, to nie na moje nerwy. Jeden jest mądry i zależy mu na kraju a drugi głupi i nieuczciwy. Jaka to dyskusja? Komunista tego typu zawsze zła będzie szukał w innych, bogatszych, bardziej utalentowanych a przede wszystkim w pracowitszych. Cóż toż to demokracja.
OdpowiedzUsuńPełna zgoda: takie dyskusje nie mają sensu. Umieściłem tutaj ten film przede wszystkim z powodu wstępnego materiału dzienniarza, w którym Premier Tusk przeprasza naród za to, że kiedyś chciał obniżyć podatki. Sama rozmowa i argumentacja - to oczywiście absurd. Rozmowa mieszkańców dwóch różnych światów.
OdpowiedzUsuń